Wirtualizacja desktopów w poczekalni

0

Wirtualizacja serwerów to powszechne zjawisko w branży IT. W przypadku desktopów proces wirtualizacji postępuje zdecydowanie wolniej.

Już od co najmniej trzech lat eksperci zapowiadają nadejście ery wirtualnych desktopów. Niestety za każdym razem są to błędne prognozy. Ubiegłoroczne wydarzenia jak przejęcie przez Citrix firmy Virtual Computer czy nowa odsłona VMware View 5.1 nieco ożywiły dyskusję, ale raczej nie przyspieszyły znacząco samego procesu. Na drodze rozwoju technologii wciąż stoi zbyt wiele przeszkód. Sama idea wirtualizacji desktopów jest bardzo ciekawa, a jej zastosowanie przynosi określone korzyści. Liczba komputerów w firmach rośnie w szybkim tempie, a zarządzanie nimi sprawia coraz więcej kłopotów. Ostatnio głośno zrobiło się o nowym zjawisku BYOD (Bring Your Own Device). Polega ono na tym, że pracownicy wykorzystują własne terminale do celów służbowych, co dodatkowo komplikuje pracę administratora. Wirtualizacja znacznie ułatwia nadzór nad komputerami i przywracanie systemu po awarii, ponieważ środowisko pracy użytkownika, pliki oraz aplikacje są przechowywane centralnie w postaci wirtualnej maszyny. Dużo sprawniej przebiega aktualizacja oprogramowania bądź modernizacja sprzętu. Przedsiębiorstwo rzadziej wymienia komputery na biurkach użytkowników. Wymagania wobec pecetów, a zwłaszcza ich mocy obliczeniowej są stosunkowo niewielkie, ponieważ przetwarzanie odbywa się na serwerze. Beneficjentem jest użytkownik, który zyskuje dostęp do wirtualnego desktopu ze zdalnych lokalizacji np. domu. Niestety wirtualizacja desktopów ma kilka poważnych mankamentów.

Wirtualizacja desktopów, czyli pozorne oszczędności

O ile wirtualizacja serwerów przynosi wymierne oszczędności związane z optymalnym wykorzystaniem sprzętu, o tyle w przypadku wirtualizacji desktopów sytuacja nie jest aż tak klarowna. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że firma oszczędza, bowiem rzadziej wymienia stacje robocze, może też korzystać z tańszych terminali – jak np. thin client czy zero client. Jednak optymalizacja ruchu związanego z wirtualizacją desktopów wymaga specjalnego podejścia. Z chwilą kiedy tradycyjny komputer zostaje zastąpiony przez wirtualny terminal, całe obciążenie przejmuje sieć. Niska przepustowość sieci czy wysoka latencja mogą powodować zawieszanie się wirtualnego desktopa, przerywanie połączeń czy przesyłanie uszkodzonych danych. Wielu administratorów zarządzających wirtualnymi desktopami przeżywa stres w godzinach porannych, kiedy wielu pracowników jednocześnie uruchamia komputery oraz na koniec dnia podczas gdy wylogowania z systemu. Idealnym rozwiązaniem tego problemu byłoby wykorzystanie dysków SSD, charakteryzujących się szybkimi transferami, a także wysoką liczbą operacji wejścia/wyjścia na sekundę. Jednak wiąże się to z wysokimi kosztami. Firmy decydujące się na wdrożenie technologii muszą liczyć się z dodatkowymi wydatkami na optymalizacją sieci, wymianę serwerów, a czasami również pamięci masowych. Eksperci szacują, że wdrożenie VDI jest 1,5 razy droższe niż zakup tradycyjnych komputerów. Dlatego też wirtualizacja desktopów jest rozwiązaniem, które znajduje zastosowanie głównie w dużych, wielooddziałowych firmach. W przypadku mniejszych firm jest to porywanie się z motyką na słońce.

Wirtualne desktopy z szansami na sukces

Zwolennicy wirtualizacji desktopów duże nadzieje wiążą z rosnącą popularnością elastycznych form pracy oraz zjawiskiem określanym jako BYOD. Technologia ta pozwala pracownikom na dostęp do desktopów, aplikacji i danych bez względu na miejsce, porę czy wybrane urządzenie. W rezultacie mogą oni korzystać ze spotkań online oraz udostępniania plików, co zwiększa efektywność współpracy. Jak wynika z raportu Citrix „Global Workshifting Index” aż 91 procent organizacji planuje wdrożyć wirtualizację desktopów do końca 2013 roku. Spośród tych, które już ją stosują lub zamierzają wdrożyć, 57 procent wskazało, że głównym czynnikiem skłaniającym do działania jest zapewnienie pracownikom elastycznej formy pracy. Motorem napędowym wirtualizacji desktopów ma być również BYOD. Firma Citrix przeprowadziła badania w Wielkiej Brytanii wśród specjalistów IT. Wynika z nich, że ponad połowa respondentów wdrożyła rozwiązania z zakresu wirtualizacji desktopów, aby obsłużyć szeroką gamę urządzeń przynoszonych przez pracowników do firmy. Andrzej Kontkiewicz w VMware nie ma wątpliwości, że rozszerzanie się idei BYOD wpłynie na popularność rozwiązań do wirtualizacji desktopów. – Coraz więcej firm będzie potrzebować wiarygodnych i bezpiecznych narzędzi umożliwiających stały kontakt z innymi pracownikami oraz dostęp do zasobów firmowych – mówi .

Rynek wirtualizacji desktopów ma systematycznie rosnąć. Według ABI Research za trzy lata osiągnie on wartość 5 miliardów dolarów, czyli dziesięć razy większą niż w 2009 roku. To imponujący skok. Ale warto mieć na uwadze szacunki Gartnera. Analitycy tej firmy oceniają poziom penetracji VDI wśród stacji roboczych na mniej niż 2 procent. To kropla w oceanie.

PODZIEL SIĘ

BRAK KOMENTARZY

ZOSTAW ODPOWIEDŹ